Na Shikoku przez most Seto ohashi

Kilkanaście lat temu moja siostra, miłośniczka japońskich ogrodów, „zorganizowała” nam wycieczkę do Okayamy i Takamatsu, gdzie są jedne z najpiękniejszych ogrodów w Japonii. Tak się składa, że z tej podróży najbardziej utkwił mi w pamięci przejazd 12 kilometrowym mostem pomiędzy Honshu i Shikoku. Postanowiłam zabrać Marcina na tą malowniczą przejażdżkę. Darowaliśmy sobie tym razem słynne ogrody, ale okazało się, że w maleńkim miasteczku Sakaide – pierwszym po zjeździe z mostu na Shikoku trafiliśmy supełnie przypadkowo na piękny i niezwykle zadbany japoński ogród Kofuen – może nieznany i nie opisywany w przewodnikach ale naprawdę warty odwiedzenia. Po drugiej stronie – na Honshu, pojechaliśmy do miasteczka Kojima a stamtąd na górę Washuzan, z której rozciągają się wspaniałe widoki na most i wysepki na morzu Setonaikai. Szczerze polecam taką wycieczkę w okolicach Okayamy. Po południu wybraliśmy się do miejscowości Kurashiki słynącej z tradycyjnej architektury i „klimatycznych” miejsc. Galerie, kawiarnie, wąskie uliczki, lokalne wytwórnie sake… naprawdę niezwykłe miejsce, super na spędzenie leniwego, słonecznego popołudnia. Klienci Nagomi często pytają mnie o sake – czy jest smaczna itp. Zawsze uważałam, że niestety, ale w smaku przypomina kiepsko zrobiony bimber… i… od dziś zmieniłam zdanie. Sake, którą kupiliśmy w małym sklepiku przy wytwórni (i wypiliśmy na ławeczce przed sklepem 🙂 ) to po prostu zupełnie inny alkohol – delikatny, lekko słodkawy smak z wyraźnym ryżowym akcentem. Cóż, człowiek myśli, że już wszystkiego spróbował a tu niespodzianka! Z innych niezwykłych odkryć mogę jeszcze dodać, że Kojima i Kurashiki to miejcowości, z których pochodzą oryginalne japońskie jeansy (!) 🙂 Dowiedzieliśmy się o tym w designerskiej knajpce, którą wybraliśmy na obiad ze względu na ciekawe, jeansowe krzesełka przy barze.
Na największe atrakcje Okayamy – zamek i słynny ogród korakuen zabrakło nam już czasu, ale Marcin twierdzi, że jakoś to przeżyje 🙂

8 komentarzy

Paweł24/10/2012 at 16:28

Sake na ławce pod sklepem, czyżby przypominały się studencie czasy? 😛

Joanna24/10/2012 at 20:53

Pięknie! A udon zjedliście na stacji? Bez tego wycieczka na Shikoku sie nie liczy!…;)
Nie, no oczywiście żartuję. A tak na poważnie to takie domy jak te w Kurashiki były również w Kawagoe (tzw. małe Edo), gdzie mieszkaliśmy przez prawie 10 lat. Nazywały się Kuratzukuri. Miałam uczennicę, która mieszkała w jednym z nich – uwielbiałam ją odwiedzać! U niej na podwórku stał jeszcze tradycyjny skarbiec, do którego od czasu do czasu można było zajrzeć – rewelacja! Robię się sentymentalna czytając tego bloga… 🙂

Asia24/10/2012 at 22:29

Ja niestety też ..:) dobrze pamiętam i ogrody i przejazd mostem.
Pozdrawiam, A.

Jacek24/10/2012 at 22:47

To wielki dar umieć wyrażać swoje emocje, myślę nie ma potrzeby maskowanie uczuć szczególnie tych pod wpływem wszechobecnego piękna Japonii. Bo to właśnie emocje malują obrazy w naszych umysłach, które na zawsze zapisują w pamięci ulotne chwile. Choć w naszych obyczajach picie wódki na ławeczce przed sklepem kojarzy się z piciem inaczej, to przez chwilę słyszałem jak siorbiecie sake i kluski na tej ławce. To cudne – myśleć elastycznie, a jeszcze lepiej móc to robić, to dzięki znakomitej relacji. Zatem szykuje się na 12 kilometrowy sen, który dotyka wysp, a rano nie trudno odgadnąć co pomyślę na Siekierkowskim w drodze do pracy ;). Bezcennym uzupełnieniem są komentarze Joanny, normalnie musiałem o tym wspomnieć przekonany, że nie jest to nietaktowne :).

Niedzielka25/10/2012 at 12:47

Bardzo dziękuję za wirtualną możliwość uczestniczenia w waszej wycieczce! Zwiedzanie Japonii, a zwłaszcza pochodzenie po tamtejszych lasach i górach, to od wielu lat moje marzenie. Na razie kompletnie nierealne. Ale może kiedyś…
Po raz kolejny przekonuję się, ile fragmentów prawdziwej Japonii można zobaczyć w anime – uliczki w Kurashiki jak żywe widziałam przynajmniej w dwóch serialach :)))

admin25/10/2012 at 16:18

Trafiłeś w dziesiątkę! Dla mnie Japonia to zawsze sentymentalna podróż do czasów, kiedy jeszcze nie wiedziałam, co będę robić dalej w życiu i czy uda mi się jakoś w to wpleść Japonię… studencka beztroska, spontaniczne wypady tu i tam… miałam tu bez wątpienia swoje 5 minut i fajnie je sobie przypomnieć na ławeczce przy kubeczku sake 🙂

Joanna25/10/2012 at 22:22

Jacek – dzięki za komentarz, czuję się rozgrzeszona z mojego wtrącania się do świetnej relacji Nagomi… 🙂 Czekam na ciąg dalszy!

Jacek12/11/2012 at 13:17

W prawdzie tylko googlam Japonię, ale potrafię wyobrazić sobie oczami wyobraźni taką wspaniałą podróż, zapachy i kolory, szczególnie te niezliczone odmiany herbacianych plantacji. Właśnie, gdy to piszę aromat genmaicha przypomina mi, że byłem tuż obok,
choć bardzo dawno i niecałe 2 tygodnie, lecz pozostał nie tylko bilet i wiza w starym paszporcie. Dzięki opisom i relacji Nagomi bloga znów poczułem ten klimat – ciepły wszechobecny aromat roślin i niezliczonej ilości banków. Żadna siła nie zdoła powstrzymać chęci wtrącenia swoich wspomnień Joanno! gdy zderzają się one z tak wspaniałymi opisami wrażeń i przeżyć, nawet gdy nie są nasze 🙂

Dodaj swój komentarz

Treść: